starsza | lista | nowsza |
Kiedy umieram reż. James FrancoKiedy umieram reż. James Franco
Ciekawostki z przestrzeni NH
11 kwietnia 2014
Polscy krytycy o "Kiedy umieram" Jamesa Franco
11 kwietnia na ekrany polskich kin wchodzi przebój 4. American Film Festival w reżyserii amerykańskiego aktora i reżysera Jamesa Franco - Kiedy umieram (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty). Polskie media o filmie: "Dopasowując się do sposobu narracji Faulknera, James Franco opowiedział historię rodziny Bundrenów w sposób dla kina niekonwencjonalny. Wykorzystał doświadczenia, jakie stosują choćby Peter Greenaway czy Mike Figgis. Co jakiś czas na podzielonym ekranie widzimy różne obrazy: pejzaż i zbliżenie, to samo zdarzenie oczami różnych bohaterów lub twarze ludzi ze sobą rozmawiających. Bywa, że oba obrazy są równie ważne lub nieznacznie się uzupełniają czy powielają. Montaż pozwala zachować Faulknerowską narrację, złożoną z pociętych epizodów. Nastrój podkreślają też świetne zdjęcia Christiny Voros. Ów częsty podział ekranu nie jest wyłącznie chwytem formalnym. Podkreśla samotność bohaterów. Ludzi, którzy są członkami rodziny, a jednak żyją jakby osobno, nosząc swoje tajemnice. (...) Franco rejestruje ich rozmowy, ale też myśli, które podpowiada głos z offu. Realizm tej opowieści przełamuje, pokazując zmarłą Addie, która też patrzy prosto w kamerę i wygłasza swoje kwestie. Nie ma tu jednak przerostu formy nad treścią. To w gruncie rzeczy film skromny. I bardzo smutny, pokazujący biedę i beznadzieję. W tej podróży rodzina poniesie wielkie straty, zapomni też o godności i wolności. Kiedy umieram należy do ciekawych osiągnięć Jamesa Franco (...)." (Barbara Hollender, "Rzeczpospolita") "W filmie Franco pojęcie odbiorczego zachwytu (...) dotyczy jedynie kinogenicznej atmosfery. „Czasami to sam nie wiem, czy człowiek ma prawo mówić, kiedy kto jest normalny, a kiedy nie" - pisał w Kiedy umieram Faulkner. W filmie oglądamy galerię twarzy uciekających przed definicją praworządności, normalności czy odpowiedzialności To fizis bardziej ludzkie niż aktorskie, chociaż na pewno warto docenić kunszt Tima Blake'a Nelsona czy Ahny 0'Reilly. Wspaniałe są również zdjęcia Christiny Voros - naprawdę jesteśmy na amerykańskiej prowincji z lat 30., a chociaż prawie sto lat minęło od opisywanych wydarzeń, wieczna kurzawa trwa. Mieszkańcy Faulknerowskiego fantomowego miasta Yoknapatawphy mówią zbyt wolno, niewyraźnie cedzą słowa. Trawestując tytuł innego arcydzieła Faulknera, groźne może być nawet „światło w sierpniu"." (Łukasz Maciejewski, "Dziennik Gazeta Prawna") "Wielbiciele klarownych fabuł mogą łapać się za głowę: filmowe Kiedy umieram to film rozedrgany i niejasny, uderzający widza natłokiem słów i obrazów, ale pozbawiony klarownej, pozwalającej poruszać się w tym chaosie kotwicy. Zasadniczym wątkiem jest choroba matki pięciorga dzieci (w tym czterech synów) Addie Bundren, oczekiwanie na śmierć i pogrzeb. Pogrzeb nietypowy, bo zgodnie z wolą zmarłej rodzina pochować chce ją w jej oddalonej, rodzinnej miejscowości - rusza więc żałobny kondukt, a wraz z nim objawiają się rodzinne fasady i tajemnice, traumy i żale, zaściankowe poglądy i lęki przed zmianą (kluczową rolę odgrywa świetnie grany przez Tima Blake'a Nelsona ojciec). Bundrenowie idą (mamy lata 30., taka pielgrzymka musi potrwać), ale tak naprawdę stoją w miejscu: ten chocholi taniec nikogo nie przemieni, nie zbawi, nie uleczy. Może co najwyżej pozwoli zdać sobie sprawę z marazmu, z zakleszczenia w rytualnym, rodzinnym układzie spojonym fałszem. (...) Kiedy umieram docenić warto za nonszalancję, próbę znalezienia własnego języka i odbicia się od standardowych, umoralniających obrazków amerykańskiej prowincji. Nawet jeśli więc Franco szuka na razie trochę na oślep (podobnie jak we wcześniejszej Francophrenii), w końcu - wierzę - to "coś" znajdzie. (Pawł T. Felis, "Gazeta Wyborcza") "Z Anse Bundrenem, jego czterema synami i córką poznajemy się nagle i bez zaproszenia, by obserwować ich przez obiektyw rozedrganej cyfrowej kamery podjeżdżającej blisko bohaterów, uwydatniającej wszystkie ich niedoskonałości i grymasy. Gdy rodzina decyduje się spełnić ostatnie życzenie zmarłej żony i matki, Addie, i pochować ją w oddalonym o kilka dni drogi powozem Jefferson (zamiast na lokalnym cmentarzu), postacie zlewają się z szarym, pokrytym kurzem krajobrazem. Ta wszechobecna surowość doskonale współgra nie tylko z realiami życia w końcu lat 20., ale też z postępującym rozkładem ciała Addie, umieszczonego w wykonanej przez jednego z synów trumnie. Żałosna i niebezpieczna – gdyż związana m. in. z przeprawą przez rwącą rzekę – odyseja Bundrenów podana jest jak u Faulknera, bez komentarza, bez oceny." (Robert Mróz, 5 kilo kultury) |
Moje NH
Strona archiwalna 15. edycji (2015 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec / sierpień 2015
Szukaj
filmu / reżysera
|