English
Varia

Szatańskie tango reż. Béla TarrSzatańskie tango reż. Béla Tarr
Ciekawostki z przestrzeni NH
01 lutego 2011
László Krasznahorkai: smutek jest komiczny

László Krasznahorkai: "Nasze filmy mają ciemne barwy, ale są pełne komicznych elementów. Np. w "Szatańskim tangu" ci wszyscy osobnicy, którzy siedzą w barze, są śmieszni. Gdy jednak zaczynają tańczyć, komizm znika. Pojawia się smutek. Tego chłopa, który śpiewa zupełnie pijany, gra operator filmowy. Był zawsze tak pijany, że nie dało się z nim pracować. Od początku wiedzieliśmy jednak, że musi być w tej scenie. Napisaliśmy mu najprostsze zdania, ale nawet ich nie był w stanie wypowiedzieć. Podczas kolejnej nocy, gdy próbowaliśmy nagrać tę scenę, w końcu zapytaliśmy go, czy potrafi śpiewać. Ożywił się nagle: Umiem!. Powiedział akordeoniście, co ma grać, i zaczął melorecytować. Na szczęście kamera była włączona. W jednej chwili poczułem, że to jest dobre, ważne, i że strasznie mnie boli prawa ręka. Scena toczyła się dalej i wciąż była świetna. Cały czas byłem skupiony na tym, aby nic się nie popsuło i nie przerwało nagrania, bo już byśmy tego nie powtórzyli. A ręka mnie coraz bardziej bolała. Gdy udało się szczęśliwie dobrnąć do końca, spojrzałem na nią i zobaczyłem, że Bela Tarr z całej siły zaciska na niej palce i płacze. Powiedziałem tylko: Mamy film".

Z László Krasznahorkaiem rozmawia Małgorzata I. Niemczyńska (GW, 1.02.2011)

 

Krzysztof Varga: "Powieść Krasznahorkaiego z 1999 r. ["Wojna i wojna"] nie wytrzymuje porównania z debiutanckim "Szatańskim tangiem" (1985) i "Melancholią sprzeciwu" (1989). Po "Wojnie i wojnie" Krasznahorkai wydał jeszcze powieść "Északról hegy, Délrřl tó, Nyugatról utak, Keletrřl folyó" ("Góra z północy, jezioro z południa, drogi z zachodu, rzeka ze wschodu") i kilka książek eseistycznych, nadal też pisze scenariusze filmowe dla Béli Tarra, wizjonerskiego geniusza węgierskiego kina, którego siedmioipółgodzinna czarno-biała ekranizacja "Szatańskiego tanga" to jeden z najbardziej niezwykłych filmów w dziejach. Ten film, którym zachwycała się m.in. Susan Sontag, wymaga od widza niezwykłego samozaparcia, zwłaszcza że składa się z bardzo długich ujęć, jak choćby rozpoczynająca film ośmiominutowa sekwencja z krowami idącymi przez błotnistą ziemię pomiędzy rozpadającymi się zabudowaniami czy dziesięciominutowa scena w karczmie, gdy pijani chłopi tańczą koślawego czardasza, bardziej przejmująca, bo brzydsza niż chocholi taniec z "Wesela" Wajdy czy hipnotyczny taniec z "Salta" Konwickiego.

W ogóle trudno pisać o Krasznahorkaim w oderwaniu od filmów Tarra. Gdyby nie dziwna wyobraźnia literacka węgierskiego prozaika wizjonerskie kino Tarra nie mogłoby się w pełni rozwinąć. Pierwszym ich wspólnym dziełem było "Potępienie" z 1987 r. Potem przyszła ekranizacja "Melancholii sprzeciwu" pt. "Harmonie Werckmeistera" (2000) i ostatni film Tarra "Turyński koń" (2010).

W przypadku "Szatańskiego tanga" i "Melancholii sprzeciwu" mieliśmy do czynienia ze zdegenerowaną zbiorowością i stającą naprzeciw niej jednostką. Raz była to jednostka dominująca, jak samozwańczy prorok Irimiás i zarazem konfident milicji w "Szatańskim tangu". Kiedy indziej jednostka postawiona wobec oszalałego, agresywnego tłumu, jak nieco głupkowaty, lecz sympatyczny Valuska w "Melancholii". Obie powieści rozgrywały się realiach węgierskiej prowincji rozkładającego się komunizmu, w przestrzeni porażającej depresyjną zwyczajnością, w rejonach zupełnie nieznanych tym, którzy Węgry kojarzą tylko z zabytkami pięknego Budapesztu".

Krzysztof Varga: 220 kilometrów na południowy wschód od Budapesztu (GW, 1.02.2011)

© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
festiwal@nowehoryzonty.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu ›