English
Varia

Mów mi MariannaMów mi Marianna
Ciekawostki z przestrzeni NH
29 lipca 2015
Karolina Bielawska: Niesamowita historia zwykłego człowieka

Marta Bałaga: Marianna nie chce zmieniać świata i walczyć o prawa mniejszości, ale zniknąć w tłumie. Jak namówiłaś ją na ten film?

Karolina Bielawska: - Marianna nie czuła potrzeby demonstrowania, kim jest. Zawsze pragnęła być normalną kobietą. Na początku miała obawy przed wystąpieniem w filmie, ponieważ to mogło zakłócić jej dążenie do zwyczajności. Z drugiej strony chciała podzielić się swoją historią i na szczęście ta potrzeba wygrała. Wiedziałam, że nie chcę zrobić filmu o zmianie płci. Interesowała mnie historia człowieka, historia Marianny. Jej walki o bycie sobą, o akceptację i zrozumienie.

Zastanawiałaś się, czy przestać filmować, kiedy zachorowała?

- Życie napisało scenariusz, którego nikt się nie spodziewał. W momencie, kiedy Marianna ciężko zachorowała, film zszedł na drugi plan. Liczyło się tylko to, co z nią będzie. Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Przyjeżdżałam do szpitala i razem z jej partnerem Andrzejem opiekowaliśmy się nią i karmiliśmy. Dopiero po jakimś czasie zaczęliśmy filmować. I miałam poczucie, że robię coś, co ma sens, a to daje olbrzymią siłę. Ważne było to, że film daje nadzieję. Tą nadzieją jest Andrzej.

W przeciwieństwie do najbliższych.

- Rozumiem, że córki Marianny czują się oszukane przez ojca. Nie osądzam ich, ale może po zobaczeniu filmu zmienią zdanie? Była żona Marianny, osoba przez nią najbardziej skrzywdzona, była z nią w najtrudniejszych chwilach. Najsmutniejsze jest to, że odwrócili się od niej rodzice. Parę dni temu parlament przyjął ustawę o zmianie płci, bo do tej pory w Polsce trzeba było pozwać rodziców. Niezależnie od wieku musieli wyrazić na to zgodę. Gdy poznałam Mariannę, miała 47 lat i od czterech lat walczyła z nimi w sądzie. Chcieli leczyć ją psychiatrycznie. Nie rozumieli, że transseksualizm jest chorobą, którą się leczy przez korektę płci. Problem mojej bohaterki to dla lekarzy nic nadzwyczajnego - kolejny pacjent, który potrzebuje pomocy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak ważna była dla niej operacja. Zrozumiałam dopiero, gdy obudziła się po zabiegu. Nigdy nie zapomnę jej szczęścia.

Tłumaczyła Ci, dlaczego to pragnienie zmiany stało się nagle tak mocne?

- Marianna zawsze czuła się kobietą, ale kiedyś osoby z takimi problemami zamykano w zakładach psychiatrycznych i leczono elektrowstrząsami. A ona chciała normalnie żyć, dlatego postanowiła zwalczyć w sobie to uczucie. I po 25 latach małżeństwa, w chwili, gdy wypełniła społeczne role - zbudowała dom, wychowała dzieci - stanęła przed wyborem. Miała dwa wyjścia: popełnić samobójstwo albo zrobić z sobą porządek. Wybrała to drugie. To jest po prostu niesamowita historia zwykłego człowieka.

Rozmawiała Marta Bałaga

Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie" nr 7

© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
festiwal@nowehoryzonty.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu ›